Skąd WŁOSKI w moim życiu - wpis osobisty :)
Dziś mała prywata wynikająca z potrzeby serca :)
Skąd język włoski w moim życiu i dlaczego jest w nim tak ważny? Mój pierwszy kontakt z Włochami to trzecia klasa liceum i objazdowa wycieczka po kraju. Zachwyt i niedowierzanie, że jest tak pięknie! Chłonięcie każdego miejsca całą sobą. Na studiach przez dwa lata uczyłam się włoskiego. Poziom zero, Włoch nie mówiący po polsku, no było przezabawnie ;) Podczas studiów miałam fiksację na starożytny Rzym, uwielbiałam ten rozdział historii. Książki, albumy a w pamięci wciąż żywe obrazy z pierwszej wizyty w mieście, gdzie każdy krok to obcowanie z przebogatą historią sięgającą tysięcy lat. Do tej pory mam dreszcz emocji za każdym razem, kiedy jestem w Rzymie!
Potem życie wzięło sprawy w swoje ręce i zajęłam się kompletnie czym innym. Przełom nastąpił kilka lat temu. Szkoła językowa, gdzie robiłam kurs biznesowego angielskiego, w gratisie dawała mini kurs drugiego języka. Pracowałam już wtedy z Włochami w mojej pracy i znów poczułam powiew włoskości. Ten mini kurs prowadziła fantastyczna osoba, Ania, świetna nauczycielka i cudowny człowiek. Przeszłyśmy potem na lekcje indywidualne i Ania wprowadziła mnie w język tak skutecznie, że jak zaczęłam to nie umiałam przestać. Inna sprawa - ja lubię się uczyć. Daje mi to frajdę i satysfakcję. Wsiąkłam totalnie. Zaczęłam jeździć do Włoch po kilka razy w roku. Oddychałam każdą jedną chwilą, całą sobą.
Później z wielką cierpliwością tajniki congiuntivo i innych "trudnych rzeczy" tłumaczył mi Roberto. Dzięki Roberto poznałam świetną paczkę znajomych. Spotykaliśmy się często na aperitivo organizowanych przez Italia po polsku. To były piękne czasy, mam do nich wielki sentyment i wypełniają kawałek mojego serducha.
Z Kasią zaczęłam się uczyć 2,5 roku temu. Kasia, poza tym, że świetnie i bardzo skutecznie uczy, jest fantastyczną osobą. Stała się moją przyjaciółką, bliską sercu osobą. W tak pozytywnych okolicznościach, nauka włoskiego jest jeszcze większą przyjemnością. Kasię znajdziecie tu, serdecznie zapraszam: Dom z kamienia. To Kasia zmotywowała mnie do zdawania pierwszego egzaminu, Celi3 (B2), co w tamtym czasie wydawało mi się kompletnie nierzeczywiste. Ale ja jestem uparta. Idę do przodu. Nie poddaję się. I udało się :) Ogromna osobista satysfakcja. Kasia jednak nie pozwoliła mi osiąść na laurach i mobilizowała dalej, jak to ona potrafi najlepiej. Efektem był kolejny poziom egzaminu, Celi4 (C1), do którego podeszłam w grudniu 2020. Tym razem dużo stresu, niezliczone godziny bardzo intensywnej nauki, w tym po nocach, bo... sama sobie weszłam na ambicję ;) Wysiłek się opłacił. Kilka dni temu dotarły wreszcie, po 4 miesiącach oczekiwania, upragnione wyniki. Zdałam! I jestem z tego dumna :)
Ta strona, dolci italiani, to realizacja pasji, ale i poszukiwanie ciągłego kontaktu z Italią, z językiem. Po włosku mówimy: non posso farne a meno, nie mogę się bez tego obyć. No nie mogę! :) Mam masę pomysłów. Oczywiście często brakuje czasu, ale co jest głęboko w sercu, to w nim pozostaje. Czekam z utęsknieniem na kolejną podróż do Włoch, to dla mnie jak ładowanie baterii. Dodaje niesamowitej energii. Podczas każdego wyjazdu chłonę jak gąbka... atmosferę, język, historię, słońce i wszystko to, co widzą moje oczy. Następnym kierunkiem jest Sardynia. Dwa razy odwołane loty.. ale do trzech razy sztuka! Tym razem na pewno się uda!
Pozdrawiam Was ciepło! Baci, Monia
Tu źródło mojej radości i impuls do napisania tego osobistego wpisu:
I wspomnienie ostatniego wjazdu. Październik 2020, Puglia, okolice Gallipoli. Zdjęcia oczywiście z telefonu ;) Pamiętam, jak siedziałam na tej plaży i nie potrafiłam opanować wzruszenia, że tam jestem i że jest tak pięknie!